
Tekst: Kot Kuba
„On nasyca dobrem życie twoje, tak iż odnawia się jak u orła młodość twoja.” Ps. 103,5
Ze sklepu spożywczego właśnie wychodziliśmy z moją panią, gdzie nabyłem dobra zdolne nasycić w pewnym stopniu moje kocie życie (nie tak bardzo jednak jak zdolny jest to uczynić Pan Jezus, jeżeli osobiście nas sobą napełnia każdego dnia), gdy w radio leciała reklama z której jasno wynikało, że na moje objawy skuteczny jest jakiś Menopauzan (czy jak tam go zwał). Pani jednak twierdzi, że musi się odnowić jak u orła młodość moja. Taki orzeł mieszka w Izraelu, czyli tam gdzie jest brama do nieba, jednak ten istotny fakt nie do końca pomaga mu nie obrosnąć w stare pióra uniemożliwiające latanie, „drugi dziób” nie dający dobrze zjeść i ogólne ptasie klimakterium. Zjada wtedy resztki po innych ptakach (czytaj: dostaje same objawienia z second handu), a te na niego (mówiąc oględnie) robią. Sposobem na to jest podobno walić całym sobą w skałę, aż to wszystko spadnie. Nowe pióra odrastają i można wtedy latać do woli. Ja, kot Kuba, tak się składa, że kołatam w pewnych sprawach, a nie jest mi w rozsądnym czasie otworzone. Myślałem, że to diabeł mnie nie wpuszcza, tak czułem, że natknąłem się na skałę i tu się kurcze okazuje, że skała tą jest Chrystus. A powodem moje śmierdzące pióra. Z przykrością stwierdzam, że to oczyszczanie boli. Wolałbym połknąć pigułkę albo pójść do bezdotykowej myjni.