Nie zdajemy sobie z tego sprawy, ale niesiemy pochodnię tych, którzy biegli przed nami, i przekazujemy ją kolejnemu pokoleniu. Zatem musimy jeszcze bardziej biec za Bogiem i szkolić nasze dzieci, by robiły to samo.
W zeszłym tygodniu miałam zaszczyt przemawiać na konferencji kobiet i Szkole Bożych Liderów w Warszawie. Dla tych z Was którzy tam byli, lub chcieli być, chcę podzielić się zasadami lub dwoma na temat bycia rodzicem dzieci, które żyją przebydzonym życiem. Pamiętaj, przebudzenie nie przyjdzie do wpół martwych. Ludzie są żywi w ciele, może nawet nawróceni i wypełnieni Duchem Świętym. Jednak jest różnica, jeśli ktoś jest przebudzony. Przychodzi umocnienie w Duchu, które pozwala nam robić rzeczy poza naszymi własnymi siłami. Przebudzenie jest ogniem trawiącym od Boga, który przejmuje nasze życie, pasją wylewającą się z nas oraz powstającą w nas gorliwość o Dom Boży.
Pochodzi to od niepowtarzalnego doświadczenia chwili w ogniu Bożym. To namacalne spotkanie z Bogiem, które zmienia życie. Nie chodzi o wychodzenie na środek, modlitwę i wrócenie na swoje miejsce. To nie jest przebudzenie, to jest modlitwa. Przebudzenie przychodzi, kiedy we wszystkim chodzi o Jezusa, a nie o nas.
Zatem zanim nasze dzieci będą mogły żyć przebudzonym życiem, my – dorośli możemy mieć spotkanie z Bogiem i być przebudzonymi. Kiedy jesteśmy, naturalne jest, że chcemy, żeby to było widoczne w naszych domach. Okazuje się, że rzeczy które wydawały nam się w porządku, nie podobają się Bogu. Zatem podejmujemy decyzje i mówimy: „Ok, chcę więcej Ciebie, Boże i zamierzam zmienić rzeczy w swoim życiu, żeby mieć Ciebie więcej”. To jest znak tego, że dana osoba jest przebudzona, bo jej serce się zmienia. Ludzie naturalnie chcę się oddzielać i zawężać swoje życie, żeby mieć więcej Boga. Wtedy On ma dostęp do otwartych, głodnych, uniżonych osób, które chcą się uczyć i chcą ugiąć się przed Jego wolą. Bóg mówi nam, czego od nas chce w swoim Słowie i otwiera nasze oczy. Zaczynamy dostrzegać ciemność, z którą było nam wygodnie i to, co naprawdę działo się w naszych domach. Oczywiście stajemy przed dylematem: Chcę iść za Bogiem czy żyć wygodnie?
Człowiek prawego ducha powiedziałby: „Boże, zrób ze mną, co zechcesz, bo chcę więcej Ciebie”.
Bogu się to podoba i ma On moc, żeby zmienić nasze życie. Jedna chwila w Bożej obecności może zmienić nas na zawsze. Wejście w Bożą obecność zaprowadza porządek w naszym życiu i priorytetach. Jeśli rodzice pozwolą na to, żeby ich małżeństwo było przebudzone, żeby ich życie osobiste było przebudzone, i postawią Boga na pierwszym miejscu… będzie to miało wpływ na ich dzieci. Przebudzenie to nie spotkanie, fanaberia, chwila lub coś co robisz przez krótki czas. Przebudzenie to wybór, aby żyć przebudzonym życiem oraz powierzenie się Bożej obecności na całe życie. Nie jest łatwe, jest kosztowne – ale warto! To nieustanne powtarzanie: „Boże, zrób ze mną, co chcesz”.
Robiąc to, nastawiasz swój dom na sukces w Bogu. Kiedy dzieci widzą, że ich rodzice biegną (nie idą) za Bogiem, to wywiera na nich wpływ. Szczególnie jeśli rodzice nie poddają się, ale trzymają się Bożego planu, to zrobi na dzieciach wrażenie. Przebudzenie to nie sprint – to maraton, a my jesteśmy biegaczami w wyścigu. Nie zdajemy sobie z tego sprawy, ale niesiemy pochodnię tych, którzy biegli przed nami, i przekazujemy ją kolejnemu pokoleniu. Zatem musimy jeszcze bardziej biec za Bogiem i szkolić nasze dzieci, by robiły to samo. Ludzie nie decydują się na wzięcie udziału w Olimpiadzie z dnia na dzień. Są wcześniej szkoleni, a kiedy nadchodzi Olimpiada – są gotowi, by biec.
Zatem zanim będziemy w stanie pomóc naszym dzieciom żyć przebudzonym życiem, my musimy być przebudzeni. Musimy być rodzicami, którzy decydują się żyć i umrzeć dla Jezusa. Decydują, że nic nie wejdzie im w drogę podczas wyścigu, nic nie wejdzie w drogę Bogu, który używa małżeństw dla Swojej chwały i że wypełnią cele i plany, które Bóg ma dla nich. Postawimy Boga na pierwszym miejscu i zmienimy nasze priorytety, tak aby On otrzymał najlepsze. Wtedy wyszkolimy nasze dzieci, jak żyć przebudzonym życiem, tak aby one mogły biec jeszcze lepiej nić my.