Polecamy
Integralność (30 kwietnia, 2022 10:36 am)
Nowość wydawnicza: Finansowe IQ (29 maja, 2020 6:02 pm)
Premiera Głosu Przebudzenia (6 marca, 2020 11:58 am)
Nowość wydawnicza: Boży niezbędnik (14 grudnia, 2018 7:06 pm)

Wiara misjonarzy

2 kwietnia 2013
Comments off
2 832 Odsłon

Tekst: Wojciech Kuleczka

Bohaterowie Ewangelii starych i nowych czasów często pozostawali zupełnie sami ze swoją wiarą i swoimi zadaniami. Poruszali się niestandardowo i poza schematami. A kim są dzisiejsi misjonarze?

„Oto Ja posyłam was jak owce między wilki, bądźcie tedy roztropni jak węże i niewinni jak gołębice. I strzeżcie się ludzi, albowiem będą was wydawać sądom i biczować w swoich synagogach. I z mego powodu zawiodą was przed namiestników i królów, abyście złożyli świadectwo przed nimi i poganami (Mt.10:16-18)”.

Przyglądając się życiorysom bohaterów wiary starych i nowych czasów widzimy, że jako ludzie przełomu często poruszali się w nowym namaszczeniu, łamiąc schematy postępowania i będąc często nierozumianymi. Przeznaczenie Bożego posłania wśród nadchodzących prześladowań, wypowiedziane w cytowanym wersecie Ewangelii Mateusza, dotyczy wszystkich wierzących, w praktyce jednak w dziejach Kościoła prześladowania, sądzenie z powodu wiary i egzekucje w pierwszej kolejności spotykały właśnie bohaterów wiary, misjonarzy, ludzi przełomu. Kim są i gdzie są dzisiaj ci wspaniali bohaterowie wiary? Jacy to Synowie Boży, ludzie misji, których powołał Bóg?

Wbrew schematom
Misjonarzy można porównać do strzał wystrzelonych przez Boga lub do lodołamaczy i niszczycieli skostniałych, utartych schematów. Wyróżniającą ich cechą jest to, że zazwyczaj wchodzą tam, gdzie nie głosi się Ewangelii, tam, gdzie nie donieśli jej inni wierzący, ryzykując przy tym własne życie i życie swoich rodzin. To ludzie odwagi, bohaterowie bez sławy, nieszukający poklasku u innych (J.5:44), walczą do końca o miejsca, które wskazał im Jezus. Gdzie więc są ci wspaniali Synowie Wiary, Boży Ludzie, misjonarze, których powołał Bóg? Ci, których praca przynosi przełom do życia ludzi, wolność od grzechów i uzdrowienie? Rozumując według utartego, religijnego schematu, skojarzymy, że należy ich szukać np. na misjach w dalekich krajach. Jeżeli jednak do prawdy tej podejdziemy szeroko, zgodnie z nauką apostoła Piotra (2P.1:10), zrozumiemy, że słowo „wybranie”, o którym wspomina Piotr, mówi o potrzebie specjalizacji, aby stać się precyzyjnym narzędziem w rękach Boga. Wybór specjalizacji może być tak różnorodny, jak różnorodny jest Bóg. Ogólnie rzecz ujmując, misjonarzem może stać się każdy, kto nauczy się w posłuszeństwie kroczyć z Bogiem, przyjąć prosto od Niego misję i w wierności ją wypełnić. Tak więc misjonarstwo nie sprowadza się jedynie do działań typowo kościelnych lub misji ewangelizacyjnych. Misjonarzem może być np. polityk (chrześcijanin), który swoją postawą uczciwości w służbie społeczeństwu będzie należycie reprezentował Chrystusa, przynosząc Bożą mądrość do sfer decyzyjnych kraju. Misjonarzem może być też przedsiębiorca, działacz społeczny czy artysta. Tragiczne jest jednak to, że niezrozumienie powołań i prawd wiary, schematyczność ludzkiego myślenia i religia, które wkradły się do Kościoła, pojmują misjonarzy inaczej, kojarząc ich ściśle z działaniami religijno-kościelnymi.

Mocni w wierze
Co sprawia, że zwykli ludzie przeistaczają się w bohaterów? Jak w ludziach powstaje objawienie powołania, które w pewnym momencie życia przeistacza się w stabilną postawę ludzi misji, którzy gotowi są prędzej oddać życie, nawet męczeńsko, niż ustąpić z pola walki? Odpowiedź na to pytanie odnalazłem w przypowieści o ziarnie gorczycy. Czytamy tam: „Jest ono, co prawda, najmniejsze ze wszystkich nasion, ale kiedy urośnie, jest największe ze wszystkich jarzyn, i staje się drzewem, tak iż przylatują ptaki niebieskie i gnieżdżą się w gałęziach jego” (Mt.13:32). Odnosząc tę przypowieść do człowieka, którego Bóg uczynił reprezentantem Bożego Królestwa, widzimy, że każdego bez wyjątku, nawet małego duchem słabeusza, Bóg może przeistoczyć w wielkiego i silnego Syna Bożego, który stanie się ostoją i wsparciem dla innych, tak jak wielkie drzewo jest ostoją dla ptaków niebieskich.
Wiara będąca owocem łaski zachowuje się podobnie do ziarna, które pielęgnowane kiełkuje i wzrasta, aby w późniejszym czasie owocować. Dorastanie w wierze nie jest więc procesem krótkim i jednorazowym, a długotrwałym, wymagającym czasu i wielu starań wierzącego. Na podstawie Pisma (Rzm.10:17) wiemy, że wiara Boża, o której mówił Jezus, nie ma nic wspólnego z wiarą ludzką, zawodną, opartą na rozumowej pewności swoich przekonań czy wiedzy. Ten szczególny Boży dar Ducha Świętego – Boża wiara – rodzi się jedynie przez słuchanie i rozważanie Bożego Słowa. Również, jak każdy inny dar, może rozwijać się i wchodzić w swoją pełnię, podobnie jak ćwiczone mięśnie. Można więc mieć małą wiarę lub wielką wiarę. Początkowo nasze chrześcijańskie życie zaczynamy od wiary w usprawiedliwienie przez ofiarę na krzyżu Golgoty, później zaczynamy wierzyć i ufać Bogu również w innych aspektach życia. Władze poznawcze kształtują się przez długie używanie (Hbr.5:14), a rozróżnianie dobra od zła nie zawsze jest procesem oczywistym, wejście na drogę wiernego podążania za Jezusem w Duchu Świętym zazwyczaj następuje u osób dojrzalszych, o ugruntowanym poznaniu i sprawdzonym charakterze. W sferze duchowej łatwo jest młodym wierzącym popaść w błędy i ślepe zaułki, które prowadzą do upadków. Między innymi dlatego Jezus promuje zasadę uczniostwa i posłuszeństwa młodszych względem starszych w wierze i poznaniu.
Niezmiernie ważną rolę w tej kwestii odgrywają służby Kościoła opisane w Liście do Efezjan (Ef.4:11), których głównym zadaniem jest przysposobić Ciało Chrystusa, czyli Kościół, do świadomego dzieła posługiwania światu. Sytuację tę znakomicie ilustruje historia apostoła Pawła, który swoją służbę apostolsko-ewangeliczną w szerszym aspekcie rozpoczął dopiero 14 lat po swoim nawróceniu (Gal.2:1). Aby chrześcijanie byli skutecznie prowadzeni w mocy Ducha Świętego, aby potrafili świadomie – nie religijnie (nie schematycznie) – podążać za Jezusem, potrzebują, podobnie jak dzieci, długiego czasu wzrostu, rzetelnej edukacji, doświadczeń, pokory i wytrwałości, aby Bóg wprowadził ich życie w dojrzałość i moc, jaką przewidział dla Synów Bożych (Rzm.8:19).

Wejście w powołanie
Wiara jest przyczyną, przez którą Bóg udziela ludziom dostępu i przywilejów Królestwa Bożego, o czym wspomniane jest w modlitwie „Ojcze nasz: […] przyjdź Królestwo Twoje […]”. Należy zrozumieć również, że Królestwo Boże dla człowieka nie oznacza enigmatycznej przestrzeni, gdzie porusza się Bóg, ale często w życiu jednostki sprowadza się do zrozumienia konkretnego powołania i zadania, oraz do selektywnej wiary w ściśle określonej sprawie. Rozwija ten wątek apostoł Piotr (2P.1:10), który zaleca, aby swoje powołanie i wybranie umocnić. Słowo: „powołanie” w dosłownym tłumaczeniu z języka greckiego dotyczy ogólnego powołania przez Boga do życia, następnie słowo „wybranie” precyzuje sens i kierunek powołania, bowiem tłumaczy się je jako narzędzie do wykonania konkretnego zadania. Tak więc Bóg daje zaczyn – powołanie i wybranie, my natomiast jesteśmy odpowiedzialni, aby je rozwijać, umacniać i pogłębiać poprzez edukację i specjalizację. Proces ten można nazwać „wchodzeniem” w swoje powołanie. Widzimy więc, że aby stać się człowiekiem misji, misjonarzem niosącym objawienie Chrystusa w miejsca, gdzie On nas pośle, potrzebujemy początkowo przyjąć od Boga zrozumienie dotyczące samego siebie. Musimy zapoznać się z Bożym planem dla naszego życia (jeżeli jesteśmy bogobojni i wierni Bogu, oraz przekonaliśmy się już, że Jego pomysły dla nas samych są lepsze niż nasze własne koncepcje), zgodzić się z tym planem i rozpocząć starania o jego wypełnienie. Podobnie jak ciężarna kobieta powinniśmy w konsekwencji donieść i narodzić swoje powołanie i wybranie, aby ujrzało światło dzienne. Następnie potrzebujemy jeszcze dużo czasu, Bożej, Ojcowskiej miłości, cierpliwości dla naszych upadków i błędów, usprawiedliwienia i mnóstwa łaski… Chciałbym tu podkreślić, że dojrzałość powołania i wybrania ma ogromną wartość i jest wielkim klejnotem w Królestwie Bożym. Na taką właśnie dojrzałość oczekuje całe stworzenie (Rzm.8:19). Wszyscy jesteśmy powołani, przeznaczeni i stworzeni do dojrzałości, nie do wiecznego dzięcięctwa. Dzisiejszy świat urąga Bogu, ponieważ w Kościele widzi nieudolność, brak mocy i odpowiedzi na pytania dzisiejszego pokolenia.

Kościół Bożej pełni
Mam wrażenie, że dzisiejszy Kościół nauczył się już widzieć i wspierać modlitewnie duchowych liderów kościołów, niestety nie potrafi jeszcze dostrzegać i wspierać misjonarzy o niekościelnych powołaniach. Zastanówmy się, czy tym, którzy biorą na swoje życie odpowiedzialność, i tym, którzy odważnie wychodzą do świata, rozprzestrzeniając w nim Królestwo Boże, nie należy się szacunek i wsparcie? Wydaje się to oczywiste, w życiu codziennym jednak nie jest to oczywistą prawdą. Warto tu zauważyć, że dzisiejsze czasy przyniosły nowe potrzeby, nowe standardy objawienia Kościoła pełni czasów. Odnosi się do tej kwestii apostoł Paweł w swoim Liście do Efezjan (Ef.1:10), w którym stwierdza, że naszym zadaniem jest, aby z nastaniem pełni czasów objawić pełnię Bożą w Chrystusie i połączyć w jedną całość wszystko to, co jest na niebie, z tym, co jest na ziemi. Połączenie nieba z ziemią oznacza, że objawienie Jezusa na ziemi w czasach końca (pełni czasów) będzie bardzo szerokie, głębokie i potężne, niereligijne i na pewno nie jedynie kościelne. Tacy będą też Boży misjonarze: żyjący blisko ludzi, różnorodni, niereligijni, nieschematyczni, pełni żywej wiary, nie skupieni na typowo kościelnych powołaniach.

Wsparcie na froncie
Aby podążać za poruszeniem Bożym, jako Kościół czasów pełni powinniśmy nauczyć się ich dostrzegać i wspierać wszelkimi sposobami, a na pewno modlitwą i zrozumieniem, podobnie jak liderów kościołów. Do zagadnienia wspierania chrześcijan, którzy wydają owoce, ciekawie odnosi się apostoł Paweł, który przytacza postawę Epafrasa (Kol.4:12), który widząc świadectwo żywej wiary w innych chrześcijanach z Laodycei i w Hierapolis nieustannie ich wspierał swoją żarliwą modlitwą, aby osiągnęli cel swojego przeznaczenia. Pierwsi chrześcijanie wspierali więc przede wszystkim tych, w których widzieli świadectwo Boże, a nie tych, w których go nie widzieli (tak jak to niestety często praktykuje dzisiejszy, religijny Kościół)… Postawa taka nie oznacza oczywiście braku miłosierdzia, cierpliwości i wsparcia dla słabych i ciągle upadających. Oznacza jednak to, że nierozsądnym jest całą swoją uwagę skupić na ludziach, którzy z jakichś powodów i tak w pełni nie podążają za Bogiem, a mądrym i rozsądnym jest to, aby wspierać, współdziałać i doceniać tych, którzy są ludźmi przełomu dla Królestwa Bożego. Wspieranie ogniw, które owocują, przynosi wielkie pomnożenie i wylew Bożego błogosławieństwa dla wszystkich, jest biblijną mądrością, nauczał o niej Jezus w przypowieści o krzewie winnym (Łk.13:6). Model ten przyjął system edukacyjny w USA. Wybitne jednostki i szczególnie uzdolnieni uczniowie mogą być specjalnie dotowani przez rząd. Dla nich stwarza się indywidualne warunki rozwoju i szczególne, niestandardowe możliwości. Dlaczego? Ponieważ taka praktyka po prostu się opłaca. Mądrych ludzi jest mniej i to właśnie oni stanowią elitę wynalazców, naukowców, ludzi polityki, biznesu i kultury. Jako jednostki mają ogromny wpływ na większość, swoim obdarowaniem i dobrem, które potrafią wypracować, wpływają bezpośrednio na dobrobyt i rozwiązanie wielu problemów ogółu, inicjują kierunki, w których podąża świat. Może warto również w naszej, polskiej rzeczywistości rozpocząć proces wspierania misjonarzy Ewangelii w pełnym, nie religijnym wymiarze tego słowa? Życie ich bezpośrednio przypomina porównanie Jezusa, które początkowo zacytowałem: „Oto Ja posyłam was jak owce między wilki”. Zasiew w ich życie jest zasiewem w promocję Ewangelii na świecie, naprawdę, opłaca się wspierać misjonarzy!

Comments are closed.