Na początku mojej drogi jako wierząca osoba, myślałam, że wiem co to miłość. Jednak Duch Święty poruszając się w moim życiu, zaczął głęboko reedukować mnie w tym aspekcie. Myślałam, że nie odbiegam od przeciętnej w okazywaniu innym miłości. Jak się okazało, nie miałam pojęcia, czym naprawdę jest miłość.
Gdy się zderzyłam z tą prawdą o sobie samej, miałam dwadzieścia lat, chłopaka i liczyłam na szybkie zamążpójście. Myślę, że Bóg użył tej relacji abym miała szansę zobaczyć siebie w lustrze. W pewnym momencie ten człowiek, w którym powinnam być zakochana, powiedział do mnie: „Mary, ty nie potrafisz kochać”. To zdanie kompletnie mnie powaliło. Niestety, miał rację. Rzeczywiście, nie kochałam i nie wiedziałam jak kochać. Miesiąc później, postanowiłam zakończyć tą relację, zrozumiałam, że nie byłam odpowiednią osobą dla niego. Ale Bóg nie zakończył swojej pracy nade mną w tym aspekcie. Nie tylko pozwolił mi zobaczyć mój stan, ale też nie opuścił mnie i cały czas uczył mnie miłości.
Miłość jest niezwykle ważna dla Boga, ponieważ to jest jedna z jego cech – On jest miłością. Jeżeli jako chrześcijanin pragniesz wejść głębszą relację z Bogiem, będziesz musiał zmierzyć się z tym obszarem w życiu. Możesz próbować od tego uciec, jednak nie pójdziesz dalej, dopóki nie pozwolisz Bogu wypracować miłości w Twoim życiu.
Jak już mówiłam, ciężko było się zmierzyć się ze swoim odbiciem w lustrze życia. Byłam wręcz złamana, odrzucona, sfrustrowana i bez oznaków jakiegokolwiek życia w środku. Rozpaczliwie pożądałam uwagi i miłości. Dorastałam w kościele, lecz żyłam według modły tego świata, a ten świat kręci się wokół tego, jak zadowolić siebie samego i jak być szczęśliwym. Chodziłam do kościoła i wiedziałam jak się w nim zachowywać, ale nikt nigdy nie powiedział mi, co tak naprawdę oznacza narodzić się na nowo.
Ludzie nowo narodzeni nie żyją już dla siebie.
Wierzą głęboko, że Jezus jest ich Panem, co oznacza, że nie oni są „panami”. Ktoś inny od tej pory przejął stery w ich życiu. To nie ich grzechy i samolubne pragnienia ustanowiły przykazania. Jezus jest Królem i rządzi wedle Słowa Bożego w Królestwie Bożym. Jest Królem, jest Miłością i wie jak poświęcić swoje życie za innych. Kiedy On żyje w naszych sercach, wypełnia nasze życie właśnie taką miłością. Oczywiście, napełnia nas również Duchem Świętym, który jest duchem prawdy i miłości.
Co tak naprawdę zmieniło się w moim życiu od tej pory? Zgodnie z tym co zostało napisane w 12 rozdziale Listu do Rzymian, pozwoliłam na to, by Słowo Boże mnie przemieniło. Słyszałam również niesamowite kazanie o tym, jak miłość do siebie samego może człowieka zniszczyć, wręcz spowodować fizyczną chorobę. A jak wiemy, prawdziwe uczniostwo, to postawa „Nie o mnie chodzi w życiu” ale o Niego. Podsumowując, kościół się o mnie modlił, a ja pozwoliłam Bogu na konieczne chirurgiczne cięcia w moim sercu i duszy. Kiedy starałam się przestać skupiać wyłącznie na sobie i zacząć skupiać swoją uwagę na Jezusie, wtedy moje życie zaczęło się zmieniać. Zdecydowałam, że nie będę już więcej osobą czerpiącą życie i miłość od ludzi. Ludzie wysysający życie de facto powodują, że inni zaczynają się od nich odsuwać. Złamałam w swoim życiu ducha odrzucenia i zaczęłam wylewać swoją miłość na innych. Znalazłam możliwości by dawać, służyć, budować innych w swoich wypowiedziach. Nauczyłam się również jak błogosławić ich finansowo. Pragnęłam uwolnić się od bycia egoistką, która jest skupiona tylko na sobie. Chciałam mieć głębszą relację z Jezusem i móc go naśladować. Aby to zrobić, musiałam się nauczyć sztuki umierania dla siebie i tego, jak kochać.
Jakże mogłabym być uczniem Jezusa i nie kochać? Jezus powiedział – po miłości poznają, że jesteście moimi uczniami.
Prawdziwa miłość w sercach ma swój początek w wierze w Boże Słowo. Ludzie mogą być religijni i mieć różne odruchy. Jednakże owoc ich życia pokaże, czy była w nich Boża miłość czy nie. Ci, którzy funkcjonują w systemach religijnych wydają owoce egoizmu, samolubstwa, religijności i zachowują się jak ludzie żyjący w świecie. W takim systemie również ja sama tkwiłam, ale na szczęście wyzwoliłam się z niego. I nie tylko się uwolniłam, ale też nauczyłam się jak kochać ludzi, a Bóg odnowił moje życie. Zajął się również moim odrzuceniem i uczył mnie swojego Słowa. To spowodowało, że moja relacja z Bogiem i innymi wierzącymi się zmieniła. Ci którzy wierzą i mają miłość Bożą w swoim sercu, poświęcają swoje życia dla dobra innych. Kładzenie swojego życia nie jest wygodne, nie mieści się w Twoim planie zajęć. To mówienie sobie NIE, ale mówienie TAK komuś innemu w potrzebie. Kiedy my, wierząc w to, zachowujemy się w ten sposób, naśladujemy Jezusa. Kiedy czynimy te rzeczy, sprawiamy Bogu przyjemność naszą wiarą i to właśnie jest życie, dla którego jesteśmy powołani.
„Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali tak, jak Ja was umiłowałem; żebyście i wy tak się miłowali wzajemnie. 35 Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali” (Jan 13:34-35).