
Tekst: Aleksandra Piórkowska
Ewangelizacja pod Kolumną Zygmunta, 11 maja 2016 r.
Po długiej zimowej przerwie, powracamy do naszych ewangelizacji w samym sercu Warszawy, na Placu Zamkowym. Po godzinie 17:00, grupa dźwiękowców i muzyków zajmuje się wyładowywanie instrumentów z samochodu i podłączaniem sieci kabli do systemu nagłośnieniowego. Podjeżdża do nas straż miejska, chcąc zatrzymać jakiekolwiek działania, które zakłóciłyby porządek publiczny. Michał wyjmuje pozwolenie na organizację ewangelizacji ulicznej przez Kościół Chwały. Powoli pojawiają się osoby z naszego kościoła. Już przed 18:00, tj. naszym oficjalnym rozpoczęciem uwielbienia na żywo w sercu miasta, podchodzą do nas ludzie, pytając kiedy rozpoczniemy grać. Pierwsza publiczność ze zniecierpliwieniem czeka na rozpoczęcie, zajmując miejsca naprzeciw „naszej sceny”. Pastor Janusz wyznacza porządek ewangelizacji i osoby, które będą dzielić się swoimi świadectwami przed mikrofonem. Zaczynamy!
Grupa uwielbieniowa wprowadza wszystkich w obecność Bożą. Teraz już liczy się tylko Bóg. Wszystko inne przestaje mieć znaczenie. Atmosfera Bożej miłości i wolności ogarnia to miejsca. Po paru pieśniach już wszyscy są gotowi do dzielenia się dobrą nowiną z tłumem, który w krótkim czasie zebrał się wokół nas, zastanawiając się, dlaczego to wszystko robimy. Mają miejsce pierwsze rozmowy ewangelizacyjne.
„Mogłem rozmawiać z zielonoświątkowcem z Indonezjii, dzieliliśmy się świadectwami, wytłumaczyłem mu dlaczego robimy to, co robimy, drugą rozmowę miałem z chłopakiem z Austrii, który dość specyficznie się zachowywał, widać było, że ma jakieś poznanie duchowe, z drugiej strony zachowywał się dość dziwnie, i miałem takie wrażenie, że on tak naprawdę nie zna Pana Jezusa, mimo, że twierdził, że zna” – relacjonuje Adam.
„Podszedłem do 60 letniego pana, który przysłuchiwał się nam przez dłuższy czas, ma zrąbane życie, problemy z alkoholem i z rodziną rodzinne. Podzieliłem się z nim dobrą nowiną, świadectwem, co spotkało się z jego odpowiedzią, że diabeł i tak go dopada… mogłem podzielić się z nim ostatnim kazaniem pastora Marcina Podżorskiego, który głosił o tym, że diabeł jest z góry na przegranej pozycji, może nas tylko straszyć, jeżeli on tylko podejmie wyzwanie, by uczynić Jezusa Chrystusa swoim Panem, to tak się stanie. Modliłem się razem z nim, zaprosiłem go na spotkanie. Był bardzo poruszony” – opowiada Adrian.
Zofia tak wspomina swoje spotkanie z jedną z kobiet przysłuchujących się muzyce: „W tłumie stała smutna kobieta w średnim wieku, podeszłam do niej, przedstawiłam się, zapytałam się, czy zna Boga i zaproponowałam modlitwę, a ona po krótkim milczeniu zaczęła strasznie płakać, nie była w stanie wypowiedzieć słowa, głęboko poruszona szybko odeszła, po jej odejściu, pomodliłyśmy się o nią z Joasią”.
Na słonecznym Placu między rozmówcami biegają dzieci z naszego kościoła, rozdając materiały ewangelizacyjne, a robią to z takim wdziękiem i radością, że nikt nie był w stanie im się oprzeć i odmówić przyjęcia. Marysia zaczyna dzielić się świadectwem przed mikrofonem, opowiada o cudownym Bogu, który daje nam marzenia i spełnia je, niebiańskim Ojcu, który ma dla każdego z nas wielki plan, powołanie, które możemy odkryć, nawiązując z Nim głęboką relację. Z kolei Michał opowiada zgromadzeniu o cudach uzdrowieniach, których mógł być świadkiem, budując w słuchaczach wiarę w uzdrowienie z każdej dolegliwości. Następnie pastor Janusz wprowadza przysłuchujących się ludzi w temat zbawienia z wiary, którego nie możemy doświadczyć dzięki naszej uczynkowości. Michał zaprasza do modlitwy wszystkich zebranych, którzy odpowiedzieli na nasze poselstwo do wspólnej modlitwy o przyjęcie Jezusa jako Pana i Zbawiciela oraz modli się o uzdrowienie osób, które potrzebują Bożego dotyku w tej dziedzinie.
„Było to nasze najlepsze wyjście ewangelizacyjne do tej pory” podsumowuje Marysia. W atmosferze pełnej Bożej miłości i pokoju, przy dźwiękach uwielbienia naszego Pana, mogliśmy w sercu Warszawy opowiadać innym o Bogu, który nadał sens naszemu życiu, a w tym wszystkim towarzyszyła nam wolność i moc Boża.