
Tekst: Wojciech Wieja
Witamy w Kościele i życzymy miłego dnia, równocześnie prosimy o założenie maski ochronnej na twarz w celu zabezpieczenia przed wydrapaniem oczu przez współwyznawców.
„Były sobie świnki trzy, świnki trzy, świnki trzy…” – kto nie kojarzy melodii z disneyowskiej wersji starej angielskiej baśni, niech zajrzy do Internetu i ją sobie przypomni. W ogóle całą baśń warto sobie przypomnieć (raczej obowiązkowe przed dalszym czytaniem, bo nie będę opowiadał w szczegółach), ponieważ zawiera sporą dawkę mądrości, której nierzadko nam brakuje. O, przepraszam: mi brakuje. A jako że, zgodnie z Listem Jakuba 1:5, poprosiłem o mądrość, Pan jej udziela chętnie i bez wypominania (aczkolwiek w ściśle określonych dawkach).
Jednym z pierwszych stopni mądrości jest rozróżnienie, którą świnką jestem i jaką budowlę wznoszę.
Poziom pierwszy
Słomiany zapał, brak zaangażowania, gorliwość do pierwszej przeciwności – tak można w skrócie scharakteryzować pierwszą świnkę. Pasuję jak ulał (niekiedy) i nie ma się czym chwalić. Przychodzi wilk, dmucha lekkim dmuchnięciem i domek z siana znika z powierzchni ziemi. Co nam to przypomina? Tak, przypowieść o dwóch fundamentach (Mat.7,24-29). Na tym etapie interesuje nas dom zbudowany na piasku, co dla rzeczonych świnek jest innym ujęciem domu z siana. Nie chcę się już rozwlekać nad tym poziomem, bo trzeba niezwłocznie brać nogi za pas i zwiewać do czegoś lepszego. Mam nadzieję znaleźć trwałe schronienie w kolejnym domku, tym razem zbudowanym z, jak mniemam, solidnych materiałów.
Poziom drugi
Uff! Porządnie wysezonowane drewno to jest to! Dobrze wyuczeni, ugruntowani (czytaj: wysezonowani jak te deski) wierzący z całą pewnością zabezpieczają budowlę w należyty sposób. Taki dom jest mocny i oprze się naporowi przeciwnika. Ale, ale! Cóż ja widzę? Solidne deski okazują się być w wielu miejscach patykami poprzetykanymi jeden przez drugiego bez ładu i składu! Ojej, co za zamieszanie?! Każdy ciągnie w swoją stronę i ma swojego przewodnika, guru wyznaczającego standardy chrześcijańskiej wiary. Mam się schronić w takim miejscu? Przecież ten dom się lada chwila zawali!
Zatrzymam się chwilę na tym poziomie, ponieważ widzę wielkie zamieszanie zagrażające Kościołowi. Swoiste „rozdwojenie jaźni” jest już normą. Niedawno przeczytałem zaproszenie do pewnego zboru: Przyjdź do nas, my głosimy Ewangelię, nie uzdrawiamy, nie prorokujemy – i tym się chlubimy.
Nie dziwi mnie wspomniane zaproszenie w kościele, który nie ma objawienia darów Ducha Świętego, a za jedyny dar uznaje miłość wzajemną. Trudno mi jednak przejść obojętnie obok faktu, że nawet zbory funkcjonujące w darach mocy pozwalają na szerzenie się niebezpiecznych uwspółcześnionych wersji kalwinistycznych nauk. Owszem, znaleźć w nich można ziarno prawdy, wezwanie do gorliwości dla Boga, życie w świętości itp. Nie ulega jednak wątpliwości, że cofanie o jakieś pięćset lat objawienia, jakie Duch Święty dał Kościołowi, jest wielkim nieporozumieniem. Tyle rzeczy wydarzyło się w tym czasie. Duch Święty napracował się solidnie przeczesując ziemię w poszukiwaniu odważnych i bezkompromisowych pionierów w każdym minionym pokoleniu, aby za ich pośrednictwem objawić (odnowić, bo w Biblii już to wszystko od dawna było zapisane) nie tylko zbawienie z łaski, ale także chrzest wiary, powszechność wszystkich darów Ducha oraz „pakiet”: zbawienie, uzdrowienie, uwolnienie, wyjście z biedy.
Dając posłuch manipulującym Słowem nauczycielom sami sobie serwujemy bałagan nie do opisania. Nawet, wydawać by się mogło, najbardziej postępowi chrześcijanie cofają się w swoim poznaniu Pana, objawieniu Jego działania w mocy i zaczynają mieć wątpliwości na poziomie fundamentów wiary. Uczestniczą w nagonce na kaznodziejów, mówiących o przebudzeniu, bezkompromisowej wierze i zwycięskim życiu.
Różne, często antagonistyczne, środowiska łączą się w walce z, w moim odczuciu, wyimaginowanym wrogiem „prawdziwego” chrześcijaństwa. Na Facebook’u jak grzyby po deszczu powstają kolejne grupy i grupeczki – takie towarzystwo wzajemnej adoracji i nakręcania negatywnych emocji skierowanych przeciwko „zwiedzonym”. Tymczasem diabeł rechocze z zadowolenia, bo jego strategią jest chaos.
Gdybym miał scharakteryzować kto, z kim, przeciw komu i dlaczego wojuje w obronie jedynie słusznej nauki, pomocny okazuje się list czytelnika wysłany do The Financial Times (w sprawie nierozwiązywalnego konfliktu na Bliskim Wschodzie):
Szanowny Panie,
Iran wspiera Assada. Państwa Zatoki Perskiej są przeciwko Assadowi.
Assad jest przeciwko Bractwu Muzułmańskiemu. Bractwo i Obama są przeciwko generałowi Sisi.
Ale państwa Zatoki są za Sisim. Co oznacza, że są przeciwko Bractwu Muzułmańskiemu.
Iran popiera Hamas, ale Hamas popiera Bractwo!
Obama też wspiera Bractwo Muzułmańskie, ale Hamas jest przeciwko Ameryce!
Państwa Zatoki są proamerykańskie. Ale Turcja jest razem z państwami Zatoki przeciwko Assadowi; jednakże Turcja jest za Bractwem przeciwko generałowi Sisi. A generała Sisi popierają Państwa Zatoki!
Witamy na Bliskim Wschodzie i życzymy miłego dnia.
Chciałoby się powiedzieć: witamy w Kościele i życzymy miłego dnia, równocześnie prosimy o założenie maski ochronnej na twarz w celu zabezpieczenia przed wydrapaniem oczu przez współwyznawców.
To jest właśnie ten poziom drugi. Drugi domek, który wydaje się być twardy i niezachwiany, a w rzeczywistości jest chwiejny, niedorobiony, podparty kołkami. Jak inaczej rozumieć równoczesne wsłuchiwanie się w nauczycieli wiary jak też i tych, którzy mówią o chorobie mającej źródło w Bogu, darze języków od diabła, demonicznym prorokowaniu?!
Jak już wyczerpują się rozważania o „fałszywych prorokach”, wchodzą tematy zastępcze, takie jak np. czy chrześcijanin powinien obchodzić Boże Narodzenie? Dziwne, że mało kto zapyta czy chrześcijanin powinien obchodzić Zielone Święta (Pięćdziesiątnicę)? Najlepiej codziennie.
Wszystko kręci się wokół tego, czego nie wolno robić, a nie daje się w zamian żadnej praktycznej i wypróbowanej wskazówki, jak właściwie funkcjonować w darach. Nic dziwnego – ludzie bez darów i negujący je nie mogą dać nic sensownego w zamian.
Poziom Trzeci
Przyszedł czas na normalność. Kościół to dom, którego wilk nie zdmuchnie czyli „bramy piekielne nie przemogą” (Mat.16,18).
Ustalmy biblijne fakty (apostolskie objawienie), które są fundamentem, ścianą i dachem.
Po pierwsze, Bóg jest dobry – diabeł jest zły. Bóg dąży do błogosławienia nas (właściwie już „ubłogosławił”, bo przecież wykonało się!). Diabeł – odwrotnie – do przeklinania. Nie mylić pozytywnego przesłania Ewangelii z psychologiczną odmianą ewangelii sukcesu, ale równocześnie proszę za żadne skarby nie przyswajać ewangelii porażki!
Po drugie, wszyscy zgrzeszyli i potrzebują odkupienia. Odkupienia dokonał Jezus na Krzyżu Golgoty. Wyzwolił wierzących w Niego od mocy grzechu, choroby, przekleństwa i jeszcze obficie darami obdarzył (Efez.4,8).
Po trzecie, wszystko to mamy z łaski. Nie za darmo, ale zapłacił ktoś inny. Życie wieczne jak i doczesne funkcjonowanie jest oparte o łaskę. Korzystam z niej w każdej sekundzie swojego życia, niezależnie od modnego i nadużywanego terminu „tania łaska” – według jej teorii, aby udowodnić, że łaska jest dla nas drogocenna, powinniśmy prowadzić moralne życie, wypełnione dobrymi uczynkami. Nie, to nie jest fragment nauki katolickiej o zbawieniu z uczynków, ale rzekomo ewangeliczny przekaz lansowany przez internetowych nauczycieli i dyskutantów. Nie wiem jak owi nauczyciele radzą sobie z potępieniem, bo na pewno czasami grzeszą, a zgodnie z ich własną nauką nie mogą zbyt często korzystać z łaski, żeby nie „potaniała”. Zakręcone to odrobinę, ale tak jest zawsze w przypadku wymyślania czegoś, co jest niezgodne z prostym jak drut przesłaniem Ewangelii.
Po co dzielić włos na czworo – łaska to łaska. Albo z niej korzystam, albo nie. Dla mnie Łaska jest jedna i oczywiście drogocenna. Drogocenna dlatego, że działa, czyli zamienia moją niesprawiedliwość w sprawiedliwość Bożą. W przeciwnym razie, gdybym z niej nie korzystał, zapierałbym się Jezusa. Kropka.
Po czwarte, skoro dzięki Bożej łasce jestem już na starcie tak obficie obdarowany, to niech inni też coś z tego mają:
„Idąc na cały świat, głoście ewangelię wszystkiemu stworzeniu. Kto uwierzy i ochrzczony zostanie, będzie zbawiony, ale kto nie uwierzy, będzie potępiony. A takie znaki będą towarzyszyły tym, którzy uwierzyli: w imieniu moim demony wyganiać będą, nowymi językami mówić będą, węże brać będą, a choćby coś trującego wypili, nie zaszkodzi im. Na chorych ręce kłaść będą, a ci wyzdrowieją.” Mk 16,15-18).
Powyższy werset opisuje solidne ściany i dach (widoczne dla wszystkich) wybudowane na jedynym możliwym fundamencie, który jest Skałą, Kamieniem Węgielnym – na Jezusie.
Niech sobie inni dyskutują bez końca. Już na poziomie chrztu jest tyle nieprawidłowości, zatrzymujących setki milionów ludzi w podążaniu za Bożym planem, że nie ma sensu wgłębiać się w ten spór.
Jakkolwiek, jeśli przyjąłeś Jezusa do serca, to daj się ochrzcić, przyjmij moc z wysokości i uzdrawiaj, uwalniaj, prorokuj, mów językami, tłumacz języki – w imieniu Jezusa!
Trzeci model pomimo właściwych fundamentów i materiałów budowlanych nie jest idealny. Nie znajdziesz idealnego kościoła na ziemi, a nawet jeśli, to z chwilą, gdy zaczniesz do niego uczęszczać, przestanie taki być. Baśń o trzech świnkach kończy się (przynajmniej w wersji Disneya) tym, że wilk próbuje dostać się do środka domu przez komin. Jednak ogień zabezpieczył lukę. Wilk z przypieczonym tyłkiem ucieka gdzie pieprz rośnie. To Ogień Ducha Świętego zabezpiecza nasze niedoskonałości i wspiera nas w naszych słabościach (Rzym. 8,26). Duch Święty pieczętuje doskonałą wolę Bożą w życiu niedoskonałych, ale korzystających z łaski ludzi.