
Tekst: Maria Brzezińska
Głoszona ewangelia, chrzest w Duchu Świętym, uzdrowienia – warszawski szpital przy ul. Banacha
Jest grudniowy wtorek. Dopiero wybiła 18, ale zmierzch zapadł dawno temu. Uzbierała się cała dziesiątka chętnych, by czynić to, do czego powołani są wszyscy wierzący – do głoszenia ewangelii całemu światu. A jak całemu światu, to między innymi i w szpitalu na Banacha.
Dzielimy się na 5 par i ustalamy, kto idzie na poszczególne bloki. Są z nami studenci SBL-u. Niektórzy jeszcze trochę nieśmiali, ale pełni zapału, chcą chodzić z nami i się przypatrywać. Jak zagadujemy do pacjentów, jak prowadzimy rozmowę, jak przechodzimy do modlitwy o ludzi i co najważniejsze, jak każdego próbujemy przyprowadzić do miejsca zbawienia.
Kardiologia
Razem z Ewą ruszamy najpierw na kardiologię. Wchodzimy do sali z dwoma mężczyznami. Zresztą całe piętro jest „męskie” – najczęściej problemy z sercem mają właśnie panowie. Rozmawiamy z 65-latkiem, wyglądającym na dobrych 10 lat mniej. 13 lat temu miał wszczepiony rozrusznik, a teraz czeka na wymianę. Opowiadam mu swoje świadectwo, jak Jezus mnie uzdrowił. Rozmawiamy chyba kwadrans, ja kilka razy proponuję modlitwę. Za każdym razem nie ma odmowy, ale zawsze pojawia się jakiś unik i nowy wątek w rozmowie. Widzę, że nie ma co pytać i w pewnym momencie po prostu oświadczam: – No dobrze, to teraz się pomodlimy! Siadam na krześle przy łóżku i modlę się o odbudowę wszystkiego, co uszkodziła choroba. A potem proponuję, by pomodlił się razem ze mną – i mężczyzna zaprasza Jezusa do swojego życia.
Onkologia
Potem wchodzimy na piętro onkologii – tam są jeszcze pilniejsze potrzeby, a czas szybko mija. W jednej sali modlimy się o 4 starsze panie. Wszystkie chore na różne odmiany raka. Jedna z pań zostaje zbawiona. Na korytarzu spotykamy kolejną chorą. Pani Danuta sama jest pielęgniarką, ale kiedy pojawił się rak trzustki, sama znalazła się po drugiej stronie barykady. To kochana kobieta, z ufnością przyjmuje modlitwę, błogosławimy ją i podkreślamy, by nie dawała wiary niczemu innemu poza tym, że jest uzdrowiona ranami Jezusa.
Dwie godziny minęły w mgnieniu oka. W tym samym czasie pozostałe „dwójki” działają w innych blokach szpitala. Jeszcze sześć innych osób przyjmuje zbawienie – w tym 87-letni staruszek, pełen wdzięczności i radości, kobieta, która parała się okultyzmem. I jeden chłopak, tak głodny słowa Bożego, że nie tylko przyjmuje zbawienie, ale również chrzest Duchem Świętym. Kiedy Magda modli się o uzdrowienie, on czuje niesamowite ciepło, niemalże jakby krew go parzyła. A podczas modlitwy o kobietę, która ma tak słaby wzrok, że widzi niewyraźnie, jak przez mgłę, dzieje się kolejna piękna rzecz tego wieczoru – zaczyna widzieć wyraźnie i ostro! Bóg jest taki dobry!