
Tekst: Aleksandra Nikodem
Dzieci są darem od Boga, powierzonym rodzicom, którzy biorą odpowiedzialność za ich wychowanie i edukację przed Bogiem. Sfera wpływu tego świata na życie wierzącego dotyczy każdej sfery, również wychowania i edukacji dzieci. Zachowywać siebie nie splamionym przez świat jest „czystą i nieskalaną pobożnością przed Bogiem i Ojcem” (Jak. 1.27). Jeśli ktoś chce tak czynić i wychować w pobożności dzieci, niech przestanie naiwnie liczyć na to, że system edukacyjny tego świata będzie niósł Boże wartości.
Pora zatem otworzyć nasze rodzicielskie oczy i przyjrzeć się zapowiadanym przez Ministerstwo Edukacji Narodowej zmianom w podstawie programowej zajęć wychowania do życia oraz włączenie treści „antydyskryminacyjnych” do programu „Bezpieczna+” i „Otwarta Szkoła” 2015/2016.
Jak donoszą przedstawiciele aliansu organizacji pro-rodzinnych Stop Deprawacji w Edukacji, zmiany zapowiadane przez resort edukacji podyktowane są chęcią wprowadzenia narzucanych nam z Unię Europejską elementów demoralizującej seks-edukacji, zgodnej z tzw. standardami WHO i postulatami środowisk LGBTQ. Autorzy strony stopdeprawacji.pl wyjaśniają, że w tych standardach znajdują się takie postulaty, jak np. zaznajamianie 4-latków z masturbacją. Sugerują one również promocję różnorodnych odmienności i ekspresji seksualnych.
Zdaniem szefowej MEN Pani Joanny Kluzik – Rostkowskiej, zajęcia z edukacji seksualnej powinny być prowadzone przez osoby z zewnątrz, a nie przez nauczycieli innych przedmiotów. Otwiera to drzwi do nieskrępowanego działania grupom zideologizowanych i reprezentujących interesy międzynarodowych korporacji proaborcyjnych czy lobby LGBQT oraz edukatorów seksualnych.
Wprowadzanie nachalnej i niedostosowanej do wieku dzieci seks-edukacji może mieć katastrofalne skutki dla dzieci i młodzieży. Zdaniem wielu ekspertów epatowanie permisywną seksualnością, nieadekwatną do faz rozwoju dzieci, oraz nieodpowiedzialne propagowanie treści związanych z tzw. tożsamością płciową, prowadzi do głębokich zaburzeń seksualności oraz tożsamości płciowej dzieci i młodzieży.
Przerażeni rodzice włączyli się do akcji „Uratujmy dzieci” m.in. organizując manifestację na Placu Zamkowym w Warszawie oraz wysyłając petycje do Premier Ewy Kopacz o powstrzymanie zmian w podstawie programowej zajęć WDŻ.
Czy ja się do nich dołączę?
Wydaje mi się, że trzeba otwarcie mówić o taktyce nieprzyjaciela wobec dzieci, która jest nam znana. Ale wiem, jaką ja mam odpowiedzialność przed Bogiem za wychowanie moich dzieci. Co mogę zrobić jako mama trójki dzieci w wieku przedszkolnym i szkolnym? Być światłem w ciemności tam, gdzie postawił mnie Bóg. Być aktywną mamą wszędzie – w szatni szkolnej, na klasowych urodzinach i zebraniach w szkole. Zamierzam zgłosić się do Rady Rodziców i swoimi czynami świadczyć o Jezusie. Tłumaczyć dlaczego i jak wierzę. Wiara bez uczynków jest martwa. Ja chcę mieć żywą wiarę pełną dobrych czynów w szkole moich dzieci. Wierzę w to, że Pan daje mi mądrość i strategię, aby ochronić moją rodzinę przed wpływem nieprzyjaciela. Jako dziecko Boże mam autorytet Jezusa, który pozwala mi wpływać w świecie duchowym i dokonywać zmian w moim otoczeniu. Piszę to w dniu, w którym moje dzieci zaczynają nowy rok szkolny w publicznym przedszkolu oraz w publicznej szkole podstawowej w Warszawie. Przeniosłam je w lipcu ze szkoły chrześcijańskiej na wyraźne słowo od Boga. Czy Bóg „wpuścił mnie na minę” i wysłał tam, gdzie nieprzyjaciel zbiera żniwo? Myślę, że mamy jako przebudzeni chrześcijanie pracę do wykonania. Szczególnie w sferze wychowania i edukacji młodego pokolenia. Nie chcę szukać swego, tylko Królestwa Bożego i świecić wyraźnie tam, gdzie jest coraz ciemniej. „Czy nie przykazałem Ci: Bądź mocny i mężny. Nie bój się i nie lękaj się, bo Pan, Bóg twój będzie z tobą wszędzie, dokądkolwiek pójdziesz” (Joz 1.9).
Jako rodzice, ciocie, wujkowie, babcie, dziadkowie pamiętajmy: dyrektor i nauczyciele są zobowiązani do przedstawienia rodzicom treści programów, w których biorą udział nasze dzieci. Informacji na temat grup proponujących edukację dzieciom powinniśmy szukać równocześnie na stronach internetowych, a na nieznane szkolenia lepiej nie wyrażać zgody nawet jeżeli proponuje je miła nauczycielka. Należy sprawdzać nauczycieli prowadzących zajęcia wychowania do życia w rodzinie. Zdarza się, że lekcje z dziećmi prowadzą osoby o bardzo liberalnych poglądach, które wdrażają je do zajęć. Pamiętajmy, że zajęcia te mają status „nadobowiązkowych” – czasem trzeba po prostu wypisać dziecko z zajęć i w taki sposób uniknąć zagrożenia. Wierzę, że Bóg daje mądrość rodzicom, którzy o nią proszą. Ja przede wszystkim zamierzam rzetelnie dzieciom tłumaczyć, co mówi Boże słowo o relacji małżeńskiej i seksualnej i budować z nimi więź opartą na miłości i przyjaźni. Ogłaszać Królestwo Boże w życiu każdego z nich, również w sferze dojrzewania i seksualności.