Tekst: Marcin Podżorski
Jest wiele pojęć w świecie chrześcijańskim, które są nadużywane albo rozumiane opacznie. Jednym z nich jest pojęcie „jedności”. Piękne słowo, wielka głębia. W praktyce jednak ma ono być straszakiem dla wszystkich ludzi, którym chce się jeszcze ruszać głową.
Jedność jest pojęciem biblijnym. Chrystus modlił się w Getsemane, aby Jego wyznawcy byli jedno. Jezus poświęca wszystkich wierzących prawdzie (fundament jedności) i prosi, by byli jedno. (Ew. Jana 17/17-19)
Tak, to prawda – Bóg chce, aby Jego dzieci kochały się wzajemnie i szanowały. To jest najprostszy, najpowszechniejszy i najbardziej podstawowy wymiar jedności: jedność na poziomie serc. Niezależnie od wyznawanych poglądów czy doktryn, kochamy naszych braci i siostry ze względu na to, że są dziećmi Bożymi. Cena, jaką zapłacił za każdego z nas, jest taka sama. Dlatego jesteśmy winni naszym braciom i siostrom miłość wzajemną.
Jest też inny poziom jedności, który jest równie ważny, aczkolwiek trudniejszy do spełnienia: jedność w oparciu o wyznawane poglądy. Widać w listach troskę apostołów o to, by w zborach było jedno nauczanie, by ludzie nie chodzili w zamieszaniu doktrynalnym. Motyw jedności poglądów wielokrotnie przejawiał się w listach Pawła. Jego receptą na kryzys podziału w kościele w Koryncie było ustanowienie jedności w oparciu o wyznawane poglądy: „…abyście byli zespoleni jednością myśli i jednością zdania” (1 Kor 1/10).
Paweł instruuje Tymoteusza, by podczas jego nieobecności w zborze „przykazał pewnym ludziom, by nie nauczali inaczej niż my” (1 Tym. 1/3). Mało tego, Paweł instruuje kolejnego współpracownika – Tytusa, by zrobił porządek z ludźmi, którzy idą w poprzek pracy wykonywanej przez Pawła. Mówi on wprost do Tytusa: „wielu bowiem jest niekarnych pustych gadułów, zwodzicieli, zwłaszcza pośród tych, którzy są obrzezani. Tym trzeba zatkać usta” (List do Tytusa 1/10-11). Czy Paweł był bezduszny? Czy nie kochał tych innych ludzi? Za kogo on się uważał, że lekceważył poglądy innych?
Apostołowie jako praktycy nie mieli złudzeń. Jest jedność na poziomie serc. Oddzielną kwestią jest jedność na poziomie wyznawanych poglądów.
Właśnie po to są dary służb w Kościele – aby przygotować ludzi do dojrzałości: „aż dojdziemy wszyscy do jedności wiary i poznania Syna Bożego, do męskiej doskonałości i dorośniemy do wymiarów pełni Chrystusowej” (Efez. 4/12-13). Bez jedności w poglądach nie da się zrobić dojrzałego Kościoła. Rolą darów służb w Kościele jest wprowadzanie ludzi do nowych (wyższych) poziomów objawienia (dorastanie do wymiarów pełni). Do jedności wiary się dochodzi, przez proces poznania Boga.
Jeżeli mówimy o dojrzałym funkcjonowaniu w chrześcijaństwie, to będziemy musieli zrozumieć, że obok jedności na poziomie serc, istnieje w praktyce poważniejszy wymiar jedności: jedność w oparciu o poznanie, objawienie. Dlaczego jest to poważniejszy wymiar jedności? Dlatego, że brak jedności w wyznawanych poglądach w praktyce uniemożliwi nam wspólne budowanie.
Jezus obliguje nas, byśmy jako chrześcijanie kochali się wzajemnie. Nie mamy odwrotu od tego nakazu. Jednocześnie ten sam Jezus nie każe nam pracować z innymi chrześcijanami, którzy by dokonywali obstrukcji naszej pracy. I to jest zupełnie oczywiste.
Podam najbardziej prosty przykład dla zilustrowania tej tezy. Mój ojciec, gdy przyjął chrzest wodny na świadectwo wiary w Jezusa, został odrzucony przez cześć środowiska wierzących chrześcijan ze swego miasta. Oni nie wierzyli w nakaz chrztu wodnego dla wierzących. Wierzyli w chrzest dzieci. Uważali, że to mój ojciec swoim czynem narusza jedność wśród wierzących, że ma ducha odszczepieństwa (cokolwiek to miało znaczyć). Wielu z nich się na niego obraziło. Naraził się na odrzucenie wśród części wierzących ludzi.
Czy zatem zrobił dobrze, że się ochrzcił? Oczywiście. Bez dwóch zdań. Kochamy wszystkich ludzi, ale ich braki w objawieniu nie są dla nas żadnym punktem odniesienia.
Obserwując współczesne chrześcijaństwo, widzę że dużo się mówi o jedności. Widzę, jak powstają komitety, zespoły do jakiś wspólnych akcji, działań, ewangelizacji. Powstają jakieś egzotyczne koalicje na potrzeby chwili. Łudzi się ludzi, że to początek czegoś wspaniałego. Nie sądzę, że tak będzie.
To taka jałowa praca. Z tego nie powstanie nic poważnego. Dlaczego? Bo żeby zbudować jedność wiary, taką prawdziwą jedność do pracy, trzeba by zbudować ją w oparciu o jedność wyznawanych poglądów. I tu właśnie zaczynają się duże schody.