Psalm 23 zwykle jest odśpiewywany albo recytowany na pogrzebach. Nie sądzę jednak, żeby taka była intencja Dawida, kiedy go tworzył.
Nie byłabym zdziwiona, gdyby się okazało, że była to jedna z jego pierwszych, młodzieńczych pieśni. Napisał ją, będąc pasterzem, na długo zanim pobił Goliata, został dowódcą i słynnym królem. Nie wiem, ile obecnie zarabiają pasterze, ani jaki mają status społeczny, ale w czasach biblijnych to był najmniej poważany zawód. Żeby zostać pasterzem, trzeba było posiadać owce, ale nie było to wymarzone zajęcie dla potomków. A Dawid, już jako chłopiec, był czcicielem Boga i wojownikiem modlitwy. Był młodzieńcem według Bożego serca. Wcześnie zorientował się, że życie nie zawsze będzie łatwe, ale też odkrył, jak pokonywać trudności. Dawid był pasterzem, ale też wiedział, że ma nad sobą Pasterza.
Bóg wybrał go na króla, gdy chłopiec, jako najmłodszy z rodzeństwa, a dodatku pasterz, przebywał w rodzinnym domu. Nawet w swojej rodzinie nie był postrzegany jako potencjalny kandydat do godności królewskiej. Ale to był Boży wybór ze względu na jego serce – Bożego czciciela. Jemu samemu wydawało się, że będzie pasterzem do końca życia, starał się więc wykonywać swoje zadanie najlepiej jak tylko mógł. Chronił stado należące do rodziny przed atakami lwów, niedźwiedzi i prawdopodobnie również przed złodziejami. Pamiętajmy, że wówczas był zaledwie nastolatkiem. W wolnym czasie – a pasterze mają go mnóstwo – był spragniony doświadczenia Boga. Wtedy w życiu Dawida rozwijało się namaszczenie i został położony fundament pod przyszłą służbę Bogu. Kiedy w końcu otrzymał olej namaszczenia, jego codzienne życie odmieniło się zupełnie.
To nie przypadek, że Dawid zmierzył się z Goliatem. Wierzę, że ze względu na to kim był, poczuł wezwanie do walki w obronie honoru Boga. A był czcicielem Boga, wojownikiem, namaszczonym na króla. Występując przeciwko wrogom armii Izraela, wszedł w swoje przeznaczenie. Zanim na jego głowę została włożona korona, już jako nastolatek poruszał się w królewskiej godności. Dlaczego w tak młodym wieku? Wskazuje na to zarówno praktyczna jak i duchowa zaprawa młodzieńca. Dawid ćwiczył się, aby podążać za Bogiem i Jemu służyć. Właśnie to zwróciło ku niemu Bożą uwagę. Dawid wiedział, jak postępować w duchu i w wierze. Z tego względu nie wziął uzbrojenia Saula, tylko zwykłą procę.
Ten sam Pasterz, który chronił go na pastwisku, teraz był z nim na polu walki. To Bóg zaopatrywał go we wszystko, czego potrzebował, tak, że Dawidowi nigdy niczego nie brakowało. Bóg prowadził go nad wody spokojne i pokrzepiał jego duszę. To Bóg uczył go i dawał sprawiedliwego ducha. Widać to m.in. w sposobie odnoszenia się do ludzi. Zawsze z honorem, zawsze z mocą, zawsze robiąc to, co właściwe wobec Boga. Nauczył się tego wszystkiego pozwalając, aby Bóg był jego Pasterzem. Musiał bez wątpienia przechodzić w swoim życiu przez niejedną duchową „ciemną dolinę”. I przeszedł przez niejedną, bo nauczył się od swojego Pasterza, jak z nich wychodzić.
A czym jest dolina? To najniżej położone miejsce między wzniesieniami. Czasem idąc za Pasterzem przechodzimy przez życiowe doliny. Czas tam spędzony dłuży się, wydaje się, że wokół jest ciemno. W tłumaczeniu Biblii Króla Jakuba czytamy: „Chociażbym nawet szedł ciemną doliną śmierci”. Czasem w takich życiowych dolinach czujemy nawet cień śmierci nad naszą głową. Czym jest cień? To obszar osłonięty przez jakiś obiekt. Może się czasem wydawać, jakby nieprzyjaciel blokował dopływ światła do naszego życia i że otacza nas śmierć. Nawet wtedy Dawid mówi nam: „Ale PAN jest ze mną. Laska jego i kij jego mnie pocieszają”. Czytamy dalej, że: „Chociażbym szedł”, co znaczy, że dolina nie jest miejscem przeznaczonym dla naszego stałego przebywania.
Za każdym razem kiedy Dawid znajdował się w życiowej „ciemnej dolinie”, nadchodził moment, w którym zaczynał się podnosić. Nawet wobec jednego z największych olbrzymów w historii, Dawid się nie wycofał. Stawał w Bożej obecności, wiedząc kim jest jego Pasterz. „Kielich” przelewał się od Bożej obecności i namaszczenia, gdy Dawid stanął, aby odpłacić Goliatowi za zhańbienie Boga. Kiedy pokonał przeciwnika, odciął mu głowę i ruszył na pozostałych wrogów. Jego działanie spowodowało przebudzenie armii Izraela do walki.
Tak więc wszystko, co Dawid zawarł w Psalmie 23, pochodzi z jego osobistego doświadczenia, z życia z Bogiem. Dawid nie pisał o doświadczeniu „ciemnych dolin śmierci” w niebie. Nie o niebie mowa, gdy czytamy, że Bóg zastawia stół wobec naszych nieprzyjaciół. Kiedy człowiek jest umarły, nie ma nad nim „cienia” śmierci, on po prostu nie żyje! Psalm 23 nie został więc napisany dla umarłych, ale dla nas – żywych! Bóg nie jest daleko w niebie, jest blisko nas, nawet kiedy dotyka nas cień w „dolinach” naszego życia. Nawet tam, Bóg jest blisko nas i strzeże naszego życia. On jest dobrym Pasterzem, który nas przeprowadza na wyżyny.
Ale jak mamy dostać się na wyżyny? Pamiętajmy, że Dawid nie był przeciętnym wierzącym. On rozwinął w sobie sposób życia oparty na modlitwie i uwielbieniu. Kiedy zdarzyło się, że dotknął dna w swoim życiu, wiedział co robić. Otwierał usta i zaczynał wielbić PANA. Oczyszczał swoje serce i duchowo obmywał ręce. Głośno uwielbiał Boga tak długo, aż Bóg zniżył się do miejsca, gdzie przebywał. Jednocześnie Dawid wznosił się w modlitwie do Boga, tworząc atmosferę uwielbienia. My też możemy robić dokładnie to samo i otrzymywać to, co Dawid otrzymywał. Od czego zacząć? Po pierwsze, trzeba być człowiekiem uwielbienia i uczyć się tego. Następnie, kiedy dościgną na nas trudne doświadczenia, nasza praktyczna zaprawa do walki wraz z duchowym namaszczeniem, zmiotą każdą przeciwność z drogi.
(tłum. js)