Polecamy
Integralność (30 kwietnia, 2022 10:36 am)
Nowość wydawnicza: Finansowe IQ (29 maja, 2020 6:02 pm)
Premiera Głosu Przebudzenia (6 marca, 2020 11:58 am)
Nowość wydawnicza: Boży niezbędnik (14 grudnia, 2018 7:06 pm)

Mały początek wielkiego marzenia

10 marca 2017
Comments off
2 012 Odsłon

Tekst: Iwona Janeczko

Alfred Nobel wynalazł dynamit, Maria Curie-Skłodowska – rad i polon. Apostoł Paweł głosił do tysięcy i zaniósł ewangelię do pogańskiego świata. A o czym Ty marzysz?

Sam Childers powiedział podczas spotkania w Warszawie, że każdy z nas ma marzenia, wizje dane od Boga. I mnóstwo ludzi czeka, aż będzie miało pieniądze na zrealizowanie tego celu. On sam zaczął swoją pracę w Afryce od powieszenia moskitiery w miejscu, w którym po latach miał stanąć sierociniec mieszczący 300 osób z sypialniami, budynkami obsługi i boiskiem do piłki nożnej. To dotknęło mojego serca! Ja też mam marzenia, plany i wizje. I brakuje mi na to pieniędzy, i to sporych! Tak, przyznaję, to mnie zatrzymuje. Tak, jak ludzi, o których wspomniał Sam.

Parę dni później dostałam newsletter na skrzynkę mailową. Główną myślą tekstu było to, że my – ludzie mamy taką specyficzną właściwość – uwielbiamy wszystko komplikować. Nawet najprostsze rzeczy stają się trudne, kiedy zostaną przemielone przez nasze umysły.

Kiedy poznaliśmy się z mężem, on wszędzie widział problemy, a ja rzeczy do zrobienia i wyzwania do pokonania, góry do zdobycia. To jest jak z gotowaniem. Najprostszą pomidorówkę zrobimy z wywaru warzywnego z koncentratem pomidorowym, solą, pieprzem i kleksem śmietany. Ale możemy to skomplikować dodając zioła, mięso, świeże pomidory, które trzeba przetrzeć albo gotową zupę zblendować na krem, bo to teraz takie modne i jeszcze ze śmietany stworzyć artystyczny wzorek, i posypać idealnie pociętą w paski bazylią. Tylko po co?

Kiedy zaczynamy się uczyć gotować, sięgamy po najprostsze przepisy. Kiedy dzieci zaczynają uczyć się czytać, nie sięgają po Pana Tadeusza, tylko po Elementarz. Kiedy Bóg daje nam wielkie wizje na przyszłość, jako dobry Ojciec nie wymaga wypełnienia jej w 100% następnego dnia. Tak często wydaje nam się, że On właśnie tego oczekuje. I spinamy się w sobie i kombinujemy, ale nic z tego nie wychodzi, bo tak naprawdę nie ma prawa wyjść.

Bóg oczekuje zwrotu z inwestycji. Nie oszukujmy się. Zbawienie mamy z wiary, prawie za darmo – musimy tylko uwierzyć, ale na nagrodę trzeba troszkę zapracować. Tak jak pięknie opisał to Leszek Sikora ( Dziura w ziemi czy wzrost i pomnożenie?). Bóg  chce, żebyśmy pomnażali nasze talenty, ale jako mądry ogrodnik wie, że na początku nie wydamy stukrotnego owocu, bo to niemożliwe.

Jabłoń wydaje pierwsze owoce w 3-4 roku swojego życia. Zwykle jest to kilka, może kilkanaście jabłek. Kiedy drzewo jest zaniedbane i niechronione, nie będzie wydawać owoców. Dlatego Bóg przycina i pielęgnuje drzewo figowe (por. Łk 13.6-9) i dopiero wtedy oczekuje, że to wyda owoc. Kiedy jesteśmy poobijani przez życie, zakompleksieni i o nieprzemienionym umyśle, możemy wydać co najwyżej przysłowiowe „śliwki robaczywki”.

A przecież to takie proste! Krok po kroku zbliżać się do Boga. Pozwalać by On zmieniał nasze myślenie. Bóg nie ma nic przeciwko temu, abyśmy byli prości w swoim myśleniu. Bo to właśnie prostaczkom objawione zostało Królestwo Niebieskie (zob. Mt 11.25). Jeśli nasza mowa powinna być tak-tak lub nie-nie (zob. Mt 5.37), to jakże ona może być taka, skoro w naszych głowach są zamki filozofii, poglądów obwarowane tak, że są jak nie do zdobycia.

Bóg AŻ TAK BARDZO nas ukochał, że swojego syna posłał na krzyż, aby nas zbawić. I choćbyśmy błądzili w naszych głowach, to On zawsze będzie czekał, aż do Niego zawrócimy. Dzieci są proste, mówią, co myślą, robią to, na co mają ochotę, nie rozumieją nakazów kulturowych. My dorośli często myślimy jedno, a drugie mówimy, nie idziemy za pragnieniami serca, tylko za pragnieniami naszych głów, wymysłami często nie trzymających się całości, doskonale rozumiemy nakazy kulturowe i pozwalamy im krępować siebie, a tym samym tak często blokujemy działanie Boże w naszym życiu, bo On przekracza wielokrotnie te nakazy.

Dzieci wierzą, że mogą polecieć na Księżyc, zdobyć najwyższe szczyty, nie mają pojęcia jak to zrobić, ale po prostu zaczynają realizować swoje marzenia. Często patrzymy na nie – my dorośli – z wyższością i myślimy: i tak im się nie uda. Nasza wiara sięga tylko tam, gdzie sięga umysł czyli całkiem niedaleko. Mamy być jak dzieci, z prostotą serca przyjmować Słowo i wierzyć w nie z całego naszego serca (por. Mt 18.15-17), a wtedy nic niemożliwego dla nas nie będzie.

Zamiast marzyć o wielkich krucjatach, można zacząć od głoszenia ludziom w centrum handlowym. Zamiast marzyć o usłudze prorockiej dla tysięcy, można zacząć od tego, żeby wiedzieć jaki krok jest następny w naszym życiu zawodowym czy prywatnym. Zamiast marzyć o byciu nauczycielem, może warto zacząć od nauczenia się być wiernym Słowu i prowadzenia własnej rodziny.

Bóg planuje dać nam wielkie rzeczy, ale najpierw musi nas sprawdzić w małym.

Tags

Comments are closed.