Okazuje się, że czczenie bałwanów, oczywiście nie u mnie, kota Kuby, to nie wytwór naszych czasów, wszędzie bowiem, gdy prawdziwa chwała miała się objawić, pojawiały się różne oddolne, pokrętne inicjatywy.
Ja, kot Kuba, idę tam, gdzie jest moc, choćby i w ciszy była. W takiej sytuacji nawet na chwilę bym zamilkł, gdyż tak mówi Słowo Boże.
Przeklęty jest oszust, który ma w swojej trzodzie samca i ślubuje go dać, a ofiaruje Panu zwierzę ułomne!
„…trawą jak bydło będą cię karmić…, aż poznasz, że Najwyższy ma władzę nad królestwem ludzkim i że je daje temu, komu chce”
Ja, kot Kuba, chciałem być jak lilie polne albo ptaki niebieskie, dopóki nie zaszła potrzeba , aby wykupić firmę, w której pracuje moja pani, z całkiem pokaźnej opresji.
Protestantyzm z jednej strony nie zajmuje się, a przynajmniej nie powinien, moim, kota Kuby zdaniem, bzdurami w stylu czy to był wieloryb czy wielka ryba, dowodzi jednak wyższości świąt Wielkiej Nocy nad świętami Bożego Narodzenia, dlatego, że
Ja, kot Kuba, czuję się predystynowany do łaski, ale nie taniej, no i nie takiej wielkopańskiej, co nie wiadomo czy w ogóle ją dostanę. Łaskę pojmuję biznesowo – jako ofertę Bożą dla mnie, nie do odrzucenia...
Słowo Boże musi padać na odpowiednio głęboką glebę, aby wydało należyty owoc. Jak się ziemię tylko powierzchownie wzruszy, ziarno szybko wzejdzie jednak bez efektu trwałego...
Ja, kot Kuba, muszę co niektórym od zera wykładać pięć zasad protestantyzmu, bo się im na tyle w głowach pomieszało, że stali się ociężałymi w słuchaniu i bez refleksji żadnej...
Ostatnie coraz częstsze konwersje przywódców protestanckich na katolicyzm tudzież szeroko zakrojone ekumenie są dla mnie zdarzeniem z lekka zaskakującym...