
Tekst: Kot Kuba
,,Daję Egipt na okup za ciebie, Etiopię i Sabę zamiast ciebie.” Księga Izajasza 43:3B
Ja, kot Kuba, nie rozpętałem wojny ze sklepem spożywczym, wybuchła sama. Ów sklep upierdliwie się nam uprzykrzał całą drogę do ziemi obiecanej. Zawsze jak przed SBL chcieliśmy zajść po jogurcik to albo było zamknięte, albo kasjer nie podchodził, albo nie było nic sensownego do jedzenia. Konflikt narósł, gdy moją panią obrobiono na jakichś promocjach, na ostatniej na 2 złote. W końcu nie wytrzymała i poszła do kierowniczki, ta broniła się zaciekle, wyrwała nam paragon i znikła na zapleczu (niby to oglądać monitoring). Odeszliśmy, że tak powiem, bez kwitka. Pani długo się modliła, aby się uspokoić i już się bałem, że przez tę głupotę zostanie w niej zniszczone dzieło Boże (tyle lat pracy na nic…). Na koniec stwierdziliśmy, że w naszym bloku, gdzie tak pięknie Bogu dziękujemy, mógłby być lepszy sklep…
Minęły dwa tygodnie, sklepu z pewną siebie szefową nie ma. Kolejne dwa – jest sklep nowy, nowa pani, nowy towar. Ucieszyłem się bardzo ze wzrostu autorytetu w moim życiu modlitewnym i z bliskości dobrego menu. Pani jednak zrobiło się kierowniczki szkoda, najbardziej z tego powodu, że została na bruku z towarem. Eeeee tam, nie będę przecież zgniłego ogórka jadł.